środa, 20 marca 2013

Google to Bóg. I chuj!


Jak widzę, nie mogę pozostać anonimowa w sieci, a już tym bardziej w usługach Google, no bo skoro Szanowne Google wpierdala się ludziom z kamerkami na posesje, no to czemu nie miałoby się zająć śledztwem na temat tego, czy aby Alice Liddell jest moim prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
TAK! ZABLOKOWANO MI PROFIL! JESTEM TYM SZCZERZE OBURZONA I ZBULWERSOWANA!
Wszystko byłoby fajnie, ładnie, pięknie gdyby profil jeszcze dało się odblokować... a tu kiszka. Kiszka kwaśna jak sycylijskie cytryny, przyozdobiona grzybem i chlamydią. Jadem kiełbasianym wybrzuszającym denko puszki. Kiłą i mogiłą. Gruźlicą, syfilisem, sraczką umysłową tych amerykańskich idiotów, którzy wpadli na ten genialny pomysł walki z anonimowością w sieci. Absurd, absurd nad absurdy psze państwa. Tekst powyższy jak i całe Wszechmocne Google.
No więc mój bulwers urósł do niesamowitych rozmiarów, kiedy przy próbie odblokowania profilu zostałam poproszona o umieszczenie zdjęcia swojego prawa jazdy, dowodu albo innego dokumentu potwierdzającego moją tożsamość.
Nie zastanawiając się długo wysłałam google zdjęcie swojej dupy z dorobionym w Photoshopie napisem "kiss my ass, my dear google". Nie pytajcie o szczegóły robienia zdjęcia i o to, czy moja dupa się w ramach wyświetlacza aparatu zmieściła, to nie jest ważne. Jeśli gdzieś będzie krążyć w Internecie, to przynajmniej będę mogła się pochwalić, że podbiłam dupą serce Google.

Zastanawiam się tylko, co teraz z moim blogowaniem... no bo skoro google wie, że nie nazywam się Alice Liddell, to pewnie wie też, że wyskoczył mi na brodzie pryszcz, a ze stresu sięgnęłam do szufladki biurka po pismaniye, zaraz je pochłonę i będę przez to gruba.
Czuję się obserwowana. I to nie przez jakąś tam istniejącą na świecie kaczkę (anatidefobia), ale autentyczny lęk przed kamerką Google zainstalowaną w mojej łazience. Szkoda, że akurat teraz mam chęć się uzewnętrznić... chyba będę musiała zatrzymać to w sobie.

Emocje trochę opadły i doszłam kolejny raz do wniosku, że świat jest popierdolony i Internet też jest popierdolony. Już chyba wolę być goniona przez wilki wokół stołu kuchennego, w skarpetkach, po świeżo wypastowanej podłodze niż wgłębiać się w to amerykańskie... gówno. Gdyż zero tam logizmu i jakiejkolwiek cząstki pomyślunku, czy czegokolwiek co wskazywałoby na użycie mózgu.

Taaa, ja też nie używam mózgu. Tak jest podobno dużo łatwiej. 

UPDATE I:
Odblokowano mój profil. Zdjęcie tyłka podziałało. Zastanawiam się znów, do czego zmierza ten świat... no bo skoro zamiast dokumentu potwierdzającego tożsamość wystarczy wysłać zdjęcie gołego tyłka, no to podejrzewam, że te opowiastki o rychłym końcu świata mają w sobie coś prawdziwego.

UPDATE II:
Jak widać pozbyłam się swojego nieudolnego szablonu. Skorzystałam z szablonów ludzi, którzy potrafią to robić i się na tym znają. Nie będę już nigdy więcej udawać, że znam się na htmlu. A kysz!

UPDATE III:
A jednak wróciłam do poprzedniego szablonu, trochę go przerobiłam, a raczej ukradłam parę kodów. Czy pójdę przez to do piekła?

1 komentarz:

  1. Witam, w końcu odpisuję na Twój komentarz, który zostawiłaś na moim blogu 3(?) tygodnie temu. Szczerze mówiąc byłam mile zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że ktoś czyta moje wypocinki. W sumie to żyłam chyba trochę w przekonaniu, że tylko ja mam dostęp do tego bloga, ale może moje dziwne wymysły pozostawię dla siebie, a później ewentualnie dla psychiatry. :) Cóż, cieszę się, że, jak się wyraziłaś, 'zainspirowałam' Cię do odchudzania. W sumie nie chodziło mi o to, żeby kogoś zmotywować do działania, bo skoro sama siebie nie potrafię zmotywować, to co dopiero innych, nie? Ale miło mi jest, a dawno nie było. Dzięki. :)

    PS.1: Lukłam tu szybko jakiś czas temu, ale nie miałam czasu, żeby dodać komentarz. Chciałam tylko dopowiedzieć, że szablon z krową był bardzo fajny i w ogóle oryginalny, i ładniejszy niż ten. Może dlatego, że było Twój? To takie dziwne, ale jak autor czaśnie sam dla siebie szablon to w jakiś sposób blog jest bardziej jego (LOL, za logikę powinni mnie przymknąć). Mój nagłówek jest stworzony przeze mnie w paintcie i w sumie jest okropny, ale dzięki temu czuję, że jest to w stu procentach moje małe miejsce w sieci, O!

    PS.2: 'PS.1' był najdłuższym peesem jaki w życiu napisałem! (Zdaję sobie sprawę, że bardzo Cię ta wiadomość zafascynowała, heheh)

    BUZIAK.

    OdpowiedzUsuń