sobota, 16 marca 2013

Duszę się! Duszę!


No i pierwszy nieudolny szablon mam za sobą i mam mieszane uczucia co do niego, ale wybaczę sobie pierwszą walkę z htmlem i innym webmasterskim ciulstwem, bo dochodzę do wniosku, że te wynalazki mojego pokolenia są mi obce, a wręcz utrzymują mnie dalej i głębiej w teorii spiskowej, iż żyjemy w matrixie. Także chyba se daruję te babranie się w fotoszopie i przesuwanie suwaczków... mogę się jedynie chwalić przed lustrem, że mam na swoim blogu szablon, który sama zrobiłam, chociaż wolałabym chwalić się tym, że np.: obaliłam teorię względności Einsteina, ale cóż - życie.
Aktualnie siedzę na swojej bezczelnej siedzącej dupie i nie wiem, czy mnie bierze grypa, przeziębienie, czy mam alergię na leszczynę, czy aby już nie zaczyna się moja agonia, katatonia, schizofrenia paranoidalna na tle libacyjnym i tańcząco-śpiewających warzyw Bonduelle. Nie wiem. Wiem za to, że sinusoida depresji i lęków zbliża się do maksimum.

Wkurzyłam się mocno, bo osoba, która powinna mnie rozumieć jak nikt inny, utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak nikt mnie nie rozumie i jestem przez świat postrzegana mniej więcej jako dwudziestolatka z syndromem Piotrusia Pana (może po prostu miałam być facetem, nie wiem, nie wnikam) jako jakieś niedojebane dziecko, które ma zaburzoną percepcję, zaburzone postrzeganie świata i rzeczywistości, jako w ogóle kogoś kto ma zaburzone wszystko i wszystko nie na miejscu.
Szkoda tylko, że ja to wiem... tylko łatwiej by mi było, gdyby ktoś ładnie i zgrabnie kłamał mi w żywe oczy i przekonał mnie, że przecież to wszystko przejdzie i jest normalne, że wcale nie będę musiała odwiedzać za niedługo psychiatry, ani nie będę w przyszłości rozmawiać z koszem na śmieci tylko dlatego, że świat i ludzie w swoim obecnym kształcie są akurat mnie na złość, a ja się wewnętrznie i podświadomie buntuje przed wkroczeniem do tego świata. Do świata dorosłości.

Mało tego, bezczelnie zarzucono mi egoizm. Hipokryzja ludzi coraz bardziej mnie zadziwia, ponieważ egoizm został mi zarzucony przez egocentryczną jednostkę. Rozumiecie? Ja jestem pieprzoną egoistką? Bo co ? Bo z powodów zdrowotnych i psychicznych nie zawsze mam czas i chęci na kizi mizianie ego owej osoby, co za tym idzie - zarzuciła mi samolubność tylko i wyłącznie w wyniku własnego postępującego wciąż samolubstwa.

Nie jestem gotowa na dorosłość, na ludzi, ani na żadne cokolwiek co można nazywać przymiotnikami w liczbie mnogiej, właściwie to na cokolwiek co może być mnogością. Nie aspiruje do bycia kawałkiem materii, który ma znaczenie, toteż wypierdalać mi z nazywaniem mnie egoistką.
Rzeczywistości! Daj mi spokój, dwa metry w tył, dwa duże kroki, a może być i dwieście.

Czy to jest moja wina, że się do społeczeństwa, konwenansów obowiązujących dopasować nie potrafię, a i w ramy rzeczywistości się nie mieszczę? Że mi dorosłe życie nie odpowiada i nie jestem na nie gotowa z tak spieprzonym postrzeganiem świata? Z tak spapraną psychiką? Zdrowia sobie sama też nie spierdoliłam, gdzieś tam jak mnie lepiono, to chyba nie wszystko na swoje miejsce położyli, albo robili na odpierdol zapominając przy okazji dokładnie skleić, tak więc - sama siebie nie zrobiłam, nie wychowałam, dużą część winy mogę śmiało zwalić na całą resztę.

Chciałabym być normalna, niezaburzona, nieświadoma - tacy mają łatwiej. Tylko ze mną się już chyba nic nie da zrobić. Ewentualnie można polewać mnie wrzątkiem do skutku, ale czy i kiedy to nastąpi - nie wiem.
Nic nie wiem, kim jestem, byłam, będę też nie wiem, ale wiem jedno - na pewno nie będę cudzym urojeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz