czwartek, 14 marca 2013

Chamska ameba - codzienna walka z chamstwem wszelakim.


Tymczasowo jestem zmuszona do pesymistycznego myślenia. Ha! Mam taką nadzieję, że tymczasowo - czyli za tym idzie cząstka optymistki we mnie. Chociaż jak nad tym pomyślę, to moja dusza jest iście Schopenhauerska.
Raczę się aktualnie mało interesującą herbatą w mało dizajnerskim kubku i ziołowymi tabletkami na uspokojenie, toteż nie będę się tym zbytnio podniecać. Czasy wtryniania w siebie miligramów i gramów mam już dawno za sobą, a spaprana psychika zawzięcie mówi: "Dziękuję, postoję!" przy nadarzających się okazjach, stąd też ten mało atrakcyjny pod względem substancji psychoaktywnych zestaw.
Chociaż pewnam, że gdybym poszła do psychiatry ten zająłby się moją serotoniną w sposób mi i mojej psychice odpowiadający, a i wypierdolu ketocholamin bym takiego nie miała... diazepam dożylnie i antydepresanty, innego wyjścia nie ma. Do tego miły pokoik obity miękkim materiałem i zero klamek. I parapetów.

Miałam gdzieś w głowie temat chamstwa. Takiego chamstwa, z którym mam czelność obcować na co dzień, ale długo by to trwało bo musiałabym nadmienić jeszcze chamstwo kocie, a nie chce mi się pisać pracy doktorskiej z psychologii zwierzęcej na temat genetycznie uwarunkowanego chamstwa ssaków z rodziny felidae. Tak więc zajmę się chamstwem ludzkim, człowieczym, osobistym, indywidualnym, czy jak kto chce. Chamstwem z mojego punktu widzenia i z moimi własnymi doświadczeniami, a więc obiektywizmu nie będzie tu wcale, toteż proszę mieć to na uwadze.
Oczywiście teraz napotkałam problemy ze strony OUN, bo mój mózg nie potrafi ogarnąć chamstwa ludzkiego, tak jak nie da się ogarnąć kosmosu, no i chyba do końca nie wie czy tykać to gówno tym patykiem. Ach, no więc na przekór mojemu mózgowi - wezmę patyk ten i rozgrzebię gówno te na części pierwsze.

Największe natężenie chamstwa spotyka mnie w godzinach wczesno-porannych, dla niektórych jest to środek nocy wręcz. Kto by pomyślał, że o 5:00 nad ranem ludziska już mają siłę być chamskimi! Otóż mają - w szczególności w środkach komunikacji miejskiej.
A wydawałoby się, że zaspani są ludzie i są w stanie spać na stojąco... żyłam w błędzie. Co nie znaczy, że w innych godzinach są mniej chamscy.
W sumie autobusy to takie wielkie metalowe puszki na kółkach, w których chamstwo masowo przemieszcza się z miejsca A do miejsca B. W autobusach byłam atakowana już wszystkim: torbami, gazetami, tyłkami, nogami, brzuszkami, nieświeżym zapachem z ust... Smrodem eau de żuleria, niedopalonych papierosów schowanych w kieszeni, moczu, alkoholu, naftaliny, wymiętolonych truskawek. Rykiem nieletnich matek z nieletnimi dziećmi, buntowniczych gówniar i staruszek.
Przytoczę przypadek pewnej Pani "w kwiecie wieku" - jak to się zwykły nazywać, ja oczywiście przekwitania kwitnięciem nie nazwę, toteż pewnie dlatego stałam się głównym celem bombardowania chamstwem. Myślą przewodnią jej jazgotu było to, że jestem bezczelna i moja dupa też jest bezczelna, bo sobie usiadła. No tak, zapomniałam, że my - młodzi, nie mamy prawa być zmęczeni ani na nic chorzy i w autobusach przysługują nam tylko i wyłącznie miejsca stojące.
Zastanawia mnie jedno - no bo skoro siedząc obok mnie mogła przez całą godzinę fristajlem na bezdechu napierdalać jaka to ja jestem niedobra i okrutna, przy okazji napieprzając w moją głowę gazetą i udawać, że to przez przypadek, a raczej sto przypadków... no to spokojnie mogłaby postać z zamkniętymi ustami. Mniej by się zmęczyła, a i zwoje by się jej nie przepaliły od tego narzekania i ubolewania bez widocznego powodu.
I ja się pytam... czy to ja jestem chamska? Czy może ta przewrażliwiona baba w trakcie menopauzy? (Kurwa, ale się nieelegancko wyrażam.) Bo już nic nie wiem... Moja wiedza na temat świata jest widocznie zbyt mała.
Reklamówki niektórych staruszek też sobie siadają, czy ta siedząca reklamówka też jest chamska?
W takich autobusach spotyka się całą gamę chamstwa; zaczynając od gówniarzy, których nie stać na słuchawki i muszą torturować wszystkich w koło swoim zajebistym soundtrackiem z miną sugerującą, że wszyscy mają składać im pokłony, kończąc na osobnikach, które mydła użyły raz w życiu i zdarzyło to się mniej więcej gdzieś w średniowieczu.
Gdybym miała wymieniać wszystko po kolei, to nie starczyłaby mi na to nawet niekończąca się rolka papieru toaletowego Foxi Maxxi (nie, nie, to nie jest krypto reklama, po prostu ta nazwa wpada w ucho). Wszystkie te chamskie istoty w autobusach, można porównać do oceanu, do którego ktoś przez wieki wlewał ścieki, chemię, gówno wszelakie. Życie w tym oceanie już dawno zdechło, toteż nadgnite szczątki wypływają na powierzchnię i cuchną.
Pitolę tak, bo zastanawiam się tylko , dlaczego w busach się tyle chamstwa lęgwi? I to paradoksalnie właśnie wśród ludzi starszych, którzy powinni świecić przykładem. No to ja odpowiadam, że lata mi taki przykład chmurą gradową wokół dupy i sama sobie będę przykładem, a z chamstwem będę się rozprawiać codziennie iście rycersko i bohatersko, rozrywając je na strzępy moim mieczem (jedi).

Chamstwo znalazło sobie też przytulny kąt, nie wiedzieć czemu, w urzędach, publicznych przychodniach, oraz innych instytucjach państwowych. Żyłam w typowo dziecięcej nieświadomości . No bo wydawało mi się, że skoro praca tych "przemiłych pań" ogranicza się do siedzenia na dupie, picia kawy, ewentualnego złożenia kilku podpisów i odsyłania do stu innych pań... no to przecież taka praca nie może powodować erupcji chamstwa, powinna powodować emanowanie szczęściem wręcz.
Taak, znowu się myliłam. Powoduje erupcje, bardzo duże erupcje. Kij wie, czy czasami chamstwo nagromadzone w Polsce nie jest przyczyną tsunami w Japonii.
Mina pań obsługujących mnie, w większości przypadków sugeruje "spierdalaj matce gary umyć", a ich ton to już w ogóle jest tak dobitny... Nic tylko przepraszać, że miałam czelność przeszkodzić im w konsumowaniu porannej kawy. Nie wyobrażam sobie, ile chamstwa muszą w sobie nosić takie panie z urzędu, skoro obdarowują nim każdego człowieczka, który śmie zbliżyć się do ich okienka i to w ilości mocno przekraczającej normę.
W tym miejscu, mogłabym wysnuć teorię, że owe panie są nosicielkami chamstwa i zarażają nim niewinnych ludzi. Wychodząc z urzędu, staje się prawie tak samo chamska i opryskliwa jak te babska z okienka. Coś tu jest na rzeczy, moim zdaniem powinni je zamykać w klatkach z automatem do kawy, a do porozumiewania się - niech im dają syntezator głosu. Będą mogły rozmawiać i spokojnie pić w trakcie kawusię, a i ludzie obsługiwani przez te panie, nie będą atakowani chamstwem z każdej strony. Optimum korzyści, podejrzewam. Szkoda, że chamstwa występującego w busach nie da się zamknąć w klatkach...

Chamstwo występuje też w różnych innych miejscach na Ziemi i chyba nic nie da się z tym zrobić. Niestety, jeszcze nie przeprowadzono badań pod kątem pierwiastka chamstwa w kosmosie, mam tylko szczerą nadzieję, że przynajmniej kosmos jest od niego wolny. Na Ziemi, nawet ameba wydaje się być chamska... bo jeśli coś przytuli, to po prostu to coś wchłania. Ameby są niezaprzeczalnie chamskie, w dodatku perfidne.
Hm... Nie chciałabym być przytulona i pochłonięta. Ayoy!  

3 komentarze:

  1. I dlatego chodzę do pracy pieszo (40 minut). Wystarczy, że w robocie mam doczynienia z bydłem; tych dodatkowych kilkudziesięciu minut w komunikacji wolę niezdzierżać, jeśli nie muszę.
    Zresztą na ulicy takie samo ścierwo się spotyka, choćby zasranych kierowców, którym życzę by zdechli w cierpieniu rozbijając się na latarni - bo kurwa, prawie żaden nie wie, że przed pasami dla pieszych należy sie zatrzymać i przepuścić... no własnie, pieszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja raczej nie mam możliwości pójścia pieszo, bo zajęłoby mi to z pół dnia.
      Taaaak, na ulicach, w szkołach, publicznych toaletach... wszędzie. Kierowcy swoją drogą. Niektórzy piesi też lubią wpieprzać się przed maski nadjeżdżających samochodów - pewnie mają jakieś myśli samobójcze. Generalnie chamstwo lęgwi się wszędzie i chyba każdy powinien zacząć eliminować je w sobie - tylko tak da się temu zaradzić, a że reszta nie chce - mamy taki obraz świata właśnie.

      Usuń
  2. Chamstwo połączone z głupotą.

    Chociaż przyznam, że i ja czasem jestem chamski - jak mi jakiś padalec zepsuje dzień z rana, to potem ciężko być miłym dla ludzi. Zresztą, po paru latach wady u innych coraz bardziej rażą i wnerwiają, a zalety coraz trudniej zauważyć.

    OdpowiedzUsuń